Infiniti, jako marka jest jedną z najmłodszych dostępnych na rynku, powstałą na jednej z ostatnich fal tworzenia marek premium – równocześnie z Lexusem w 1989 roku i kilka lat po Acurze. Jest to marka, która miała być luksusowa wersją Nissana. Ten segment rynku jest bardzo trudny do konkurowania, a nieprzerwanie od wielu lat królują na nim marki niemieckie, które, mimo, że opatrzyły się już na drogach, nadal są bardzo chętnie kupowane, oferując bardzo solidny „wizerunek”. Jednakże w przeciwieństwie do Lexusa, ta marka przez wiele lat w Polsce nie była sprzedawana, a wszystkie modele były ściągane ze Stanów Zjednoczonych. Cała sytuacje zmieniła się dopiero końcem 2008 roku, gdy wprowadzono Infiniti do Polski. Jednak dopiero model Q50 spowodował, że coraz częściej można ją spotkać na ulicach. Ciekawostką jest to, że zaledwie od 2013 roku ta marka oficjalnie sprzedawana jest na swoim rodzimym japońskim rynku.
Infiniti Q50 jest następcą dość odważnego modelu G37, który oferowany był tylko z jednym silnikiem wprost pochodzącym z Nissana 370z. Idealna sprawa, auto wyróżniające się i oferujące osiągi ze sportowego coupe, czego chcieć więcej, no może lepszej ceny. I właśnie to było powodem słabej sprzedaży w Europie, gdyż u nas mało kogo było stać na taki silnik, a ci, którzy czegoś takiego szukali raczej wybierali niemiecką konkurencję. Jedyną znaną mi osobą, która jeździła tym samochodem był Marek Kondrat.
Następca modelu G37 jest już bardziej cywilizowany i dostosowany do rynku europejskiego nie tylko pod względem wyposażenia i wykończenia, lecz również pod względem oferowanych silników. Oferuje już nawet nikomu niepotrzebny silnik Diesla oraz europejski silnik z Mercedesa 2,0T (ostatnio najpopularniejsza pojemność silnika połączona z turbo w samochodach klasy premium, niestety wchodząca do jeszcze wyższej klasy). Na szczęście ta japońska marka dalej pamięta o swoich korzeniach i oferuje właściwe silniki, 3,5 V6 hybryda oferujący 364 KM oraz od tego roku silnik 3,0 V6 twinturbo 406KM. Testowany model miał silnik 2,0T 211 KM.
Pojemność: 2.0 R4 16V turbo
Moc:211KM@5500 obrotów
Moment: 350NM@1250 obrotów
Prędkość maksymalna: 245km/h
0-100 km/h: 7,2 s.
Skrzynia: 7 biegowa automatyczna (w manualnym trybie 6 biegowa)
Napęd: RWD
Waga: 1692 kg (wersja sport jest cięższa do innym o ponad 100kg)
Infiniti Q50 jeździ bardzo przyzwoicie, daje dokładnie to, czego od niego oczekujemy, prowadzi się pewnie, silnik gwarantuje odpowiednie przyśpieszenie. Tak naprawdę nic więcej od tego silnika nie możemy oczekiwać. Nawet brzmi całkiem rasowo, ale niestety do momentu, kiedy dowiemy się, że to głośniki brzmią rasowo, a nie samochód. Dźwięk niestety jest generowany przez głośniki, dopóki o tym nie wiemy – wszystko jest ok, brzmi ładnie i jeździ się przyjemnie. Natomiast na zewnątrz dźwięk już jest słaby. Takie wzmacnianie dźwięku ujdzie tylko wtedy, kiedy na zewnątrz samochód przyjemnie mruczy, a dźwięk jest wzmacniany, dlatego, że samochód jest dobrze wyciszony i nie byłoby tego słychać w środku.
Skrzynia w trybie automatycznym działa bardzo dobrze, szybko i bezboleśnie zmienia biegi na wyższe, nieźle też sobie radzi z czasem potrzebnym na redukcję. A jak chcemy samodzielnie zmieniać biegi mamy dostępne magnezowe łopatki najlepsze w klasie, które wykonane są niczym małe dzieła sztuki. Jedyną zagadką w skrzyni jest dla mnie działanie trybu manualnego. W trybie automatycznym skrzynia ma 7 biegów, w manualnych tylko 6. Jak przejdziemy na ten tryb łopatkami, wyświetlacz nie zawsze pokazuje aktualnie wybrany bieg, stajemy na światłach a wyświetlacz dalej pokazuje np. 4 bieg. Gdy się użyje łopatki do przejścia w tryb manualny auto jest na tym trybie do momentu, kiedy sami nie przełączymy na automatyczny. Jeśli przełączymy na tryb manualny poprzez drążek zmiany biegów, wtedy wyświetlacz zawsze pokazuje już odpowiednio wybrany bieg. Co, jak co ale działania tej skrzyni to nie rozgryzłem.
Samochód z zewnątrz wygląda zadziornie i intrygująco, dość mocno wyróżniając się na tle konkurencji, która nie zmienia się od dobrych kilku lat. Długa maska, duże koła, dwie rury wydechowe oraz akcenty nadają mu charakteru. Szczególną uwagę warto zwrócić na przetłoczenia słupka, jest to prawdopodobnie najbardziej charakterystyczny element tego samochodu. Najbliżej mu do najładniejszego auta klasy średniej – Mazdy 6, choć jest od niej mniejszy, to posiada wiele cech wspólnych i można go nazywać Mazdą 6 premium.
Środek Infiniti na pierwszy rzut oka sprawia bardzo dobre wrażenie i w rzeczywistości taki jest. Elementem, na który od razy zwrócimy uwagę jest biało-czarna tapicerka drzwi – tylnie i przednie inaczej rozdzielają proporcję między kolorami i mają bardzo oryginalne i naprawdę fajnie pomyślane poprzeczne przeszycia. Fotele mogą służyć, jako wzór w klasie, mamy w nich dostępną nie tylko regulację długości siedziska, ale też moc ściskania boczków, na pewno każdy znajdzie dla siebie idealną pozycję. Skóra w dotyku jest bardzo przyjemna i czuć, że jest prawdziwa. Legenda głosi, że była dopasowywana do naszych linii papilarnych, lecz jeśli to prawda, to kogoś za bardzo poniosła fantazja z marnowaniem pieniędzy. Elementem do poprawy jest dopasowanie skóry w niektórych miejscach, które w tej klasie auta nie powinno mieć miejsca.
Innym wartym wspomnienia detalem wykończenia wnętrza są materiały użyte do jego budowy, jeśli coś wygląda na aluminiowe to w rzeczywistości jest aluminiowe, a jakościowe i miękkie plastiki są praktyczni wszędzie. Jedynie do całości nie pasuje kierownica, w dotyku sprawia złe wrażenie, lekko plastikowe, mimo to dobrze leży w dłoni. Elementem przywołującym Mazdę 6 i japońską myśl projektowanie jest sposób siedzenia za kierownicą: siedzimy wysoko, blisko szyby, a żeby zerknąć w boczne lusterka trzeba odwracać głowę. Jakość i wygląd wnętrza oceniam jako jeden z atutów marki. Najgorszym elementem we wnętrzu jest brak pomysłu na zegary, nie pasują do samochodu, a fioletowe podświetlanie jest trochę za dziecinne.
Infiniti Q50 może uwieść możliwościami personalizacji samochodu pod siebie. Możemy przypisać aż 4 kluczyki i 16 użytkowników a pod każdego możemy ustawić fotel, kierownicę, lusterka, klimatyzację, ekrany, audio, nawigację i jeszcze kilka mniej znaczących elementów. Ilość opcji potrafi przysporzyć bólu głowy, ale to jest to, czego teraz oczekujemy od samochodów. Warto wspomnieć o największym wyróżniku w klasie – systemie DAS (Direct Adaptive Steering). W Infiniti kierownica nie jest mechanicznie połączona z kołami, tylko elektronicznie, daje to nam możliwość regulacji oporów i czułości prowadzenia. Początkowo dziwnym uczuciem jest kierować taki samochód, mamy wrażenie jakbyśmy grali w grę komputerową, a wszystkie polecenie są przekazywane szybciej niż w tradycyjnym systemie. Z czasem jednak zaczynamy doceniać zalety tego rozwiązania, koleiny nie szarpią nam kierownicą, czułość mamy ustawioną pod siebie, a koła reagują na wszystkie ruchy we właściwy nowy sposób.
Kolejnym rozwiązaniem wyróżniającym markę są dwa ekrany dotykowe. Górny matowy, przeznaczony głównie do nawigacji, który można sterować za pomocą pokrętła na tunelu środkowym oraz dolny połyskujący ze specjalną szybą, który można obsługiwać nawet w rękawiczce. Na obu ekranach możemy wyświetlać większość tych samych funkcji, oraz jedynym sterować tym co się pojawi się na drugim. Jest to wzorowe rozwiązanie, które chętnie bym przeniósł do swojego samochodu, a jak do tego możemy dodać możliwość dokupienia dodatkowych aplikacji, ilość ekranów, które możemy przewijać, szybkość działania to mamy system prawie idealny. Polecam przejść się do salonu i poczuć te rozwiązanie własnymi palcami i oczami.
Jak każdy samochód Infiniti Q50 też ma kilka wad. Niestety jest prawdopodobnie najsłabiej wyciszonym samochodem w segmencie. Podczas szybszej jazdy niemieckimi autostradami słychać mocno powietrze, szum kół oraz to, co staje się cechą marek japońskich, czyli efekt lekko otwartej szyby poprzez słyszalny świst powietrza. Powodem tego stanu rzeczy jest pewnie to, że projektują je osoby z Japonii na rynek amerykański gdzie z typowymi polskimi prędkościami „na trasie” nigdy te auta nie będą jeździć. Na szczęście to aż tak bardzo nie przeszkadza, a może jedynie zawadzać jak ktoś na co dzień porusza się z prędkościami powyżej 160 km/h i lubi cicho rozmawiać. Podgrzewanie siedzeń dziwnie działało, potrafiło się samo z siebie włączyć a jak było np. ustawione na minimum to nagle potrafiło mocno podgrzać tyłek. Nie wiem, czym było spowodowane takie wahanie, czy to błąd tego egzemplarza czy specyfika marki.
Infiniti Q50 jest prawdziwym autem premium i powiewem świeżości, mogącym odkroić dla siebie solidny kawał toru swoim niemiecki m rywalom. Imponuje sylwetką, zachowaniem na drodze, możliwościami personalizacji i zwykłą przyjemnością prowadzenia. Jak dodamy do tego niższą cenę uwzględniając wysoki poziom wyposażenia to możemy się spodziewać wysypu tych samochodów na polskich drogach, nawet biorąc pod uwagę wady, jakie ma ten samochód. Niestety taki scenariusz na razie się nie sprawdzi i nie jest to winą samochodu, lecz marki. W Polsce mało kto zna tą markę a jeszcze my Polacy mamy takie swoje przywary, że jak kupujemy premium to chcemy, aby wszyscy na ulicy znali markę naszego samochodu i wiedzieli, że jedziemy wyższą klasą. Wszystko wymaga czasu, ale jeśli Infiniti będzie szło tą drogą, którą właśnie wyznacza to za kilka lat będzie dużo ciekawiej na ulicach.