Marka Lexus coraz mocniej zaznacza pozycję na światowym rynku motoryzacyjnym budując samochody nie tylko dobrze pasujące na amerykańskie drogi, lecz też mogące namieszać na rynku europejskim. Każdy samochód w wydaniu Lexusa wyróżnia się na drogach jak Predator wśród obcych. Dość łatwo je odróżnić od innych aut , gdyż prezentują sylwetkę zadziorną jak gdyby pod maską pracowało 1000 koni. Niestety czasami to tylko sylwetka a same samochody mają pod maską silniki, które za tą sylwetką nie nadążają. Na szczęście Lexus od 2007 roku, gdy powstał dział F-Sport dba o to aby wypuszczać wersje, za którymi nawet ich zadziorna sylwetka może nie nadążyć. Tak jest w przypadku testowanego, pierwszego coupe Lexusa dostępnego w Europie – modelu RC F, posiadającemu silnik 5,0 V8 (tu powinien pojawić się uśmiech).
Pierwszy model coupe można uznać Lexus SC, sprzedawanego tylko w USA a produkowanego od 1991 roku do 2000 roku. Następca SC II(2001 – 2010) był już sprzedawany w Europie, lecz to było coupe-cabrio, które za bardzo się nie przyjęło ze względu na swoją wysoką cenę. Z ciekawostek można dodać, że był to ostatni seryjnie produkowany samochód z odtwarzaczem kaset magnetofonowych. Po kilku latach przerwy w 2013 nowe coupe – Lexus RC został zaprezentowany na salonie motoryzacyjnym w Tokio wzbudzając nie małą sensacje, a zaczęto go produkować od 2014 roku. W styczniu 2014 roku na targach w Detroit została zaprezentowana najmocniejsza wersja nazwana RC F – która aktualnie mamy przyjemność przetestować.
Lexus RC F ma bardzo dużo wad, ale jednocześnie nie ma żadnej, zależy do czego używamy tego samochodu, gdy wciskamy gaz siedząc na rewelacyjnych fotelach wpatrzeni w drogę to czujemy się świetnie i cieszymy się z wydanej każdej złotówki za ten samochód, trochę gorzej jak będziemy chcieli kogoś przewieźć i staniemy w korku, choć i wtedy naszą uwagę raczej zwrócą oczy zazdrosnych kierowców niż pewnie niuanse wnętrza. Usprawiedliwiając innych kierowców, nie dziwie im się, naprawdę jest na co patrzeć, ilość ciekawych szczegółów stylistycznych karoserii jest niebywała a nietuzinkowość oraz przede wszystkim rzadkość występowania tego modelu na drodze, skupia uwagę innych.
Przyjemność z jazdy
Najważniejsza w RC F jest przyjemność z jazdy, jadąc czujemy się wyjątkowo, każdy dodanie gazu przekłada się momentalnie na wzrost emocji, słychać pięknie pracujący silnik i wydech. Jest to jeden z tych samochodów, gdzie pokrętło od regulacji głośności muzyki jest zawsze zakurzone a droga do domu przyjemnie się wydłuża, który w nawigacji powinien mieć opcję wyboru najdłuższej trasy. Podchodząc do auta, już czuje się emocje, samochód wygląda bardzo agresywnie niezależnie od tego czy atakujemy go z przodu czy z tyłu. Lexus RC F zawsze czeka przyczajony ze wstępnie wbitym biegiem, gotowy do akcji. Gdy do niego podchodzimy szybko wskazuje nam drogę do drzwi podświetlając klamki. Otwieramy bez kluczyka masywne i wielkie drzwi jakbyśmy wchodzili do statku kosmicznego albo chcieli się nimi obronić. Wchodząc do środka zawsze miałem wrażenie jakby coś już zaburczało, jakby Lexus się niecierpliwił. Coś w tym było, bo gdy tylko wciskałem guzik włączający silnik, on piękni rozbrzmiewał a przez moje ciało przechodziło mrowienie.
Jeee znowu jadę, szybciej i szybciej, hamulec, gaz, wyjście z zakrętu, samochód oczywiście stara się lecieć bokiem, ja albo systemy pięknie sobie z nim radzą albo to sam Lexus nagradza mnie prosząc o więcej. Nie czekam długo zmieniam tryb jazdy na Sport + (mamy Sport, Sport + Eco, Normal oraz dodatkowy Snow), teraz jeszcze wszystko staje się lepsze, a jadać na rondzie mam wrażenie, że samochód sam ze sobą walczy wykorzystując każdy moment nieuwagi, aby zredukować bieg. Na tym trybie nie dość, że systemy na więcej pozwalają, zmiany biegów są piekielnie szybkie a gaz wciska się sam to jeszcze uaktywnia się układ aktywnego sterowania dźwiękiem (ASC), który podkreśla i go wzmacnia, powodując emocje, które ciężko byłoby znieść bez wentylowanych foteli. Jadać mamy wrażenie, że każdy zakręt jest zbyt szeroki aby z niego wypaść, auto świetnie trzyma się drogi mimo swojej wielkiej wagi (1860 kg – auto wygląda masywnie, ale, że aż tak).
Mówiąc o jeździe, Lexusowi można zarzucić, że czasami trudno go wyczuć, a zdarza się, że potrafi stracić przyczepność dość nie spodziewanie, gdy ulica nie jest idealnie sucha. Nie było by testu gdyby nie sprawdzić jak Lexus RC F przyśpiesza przy wyłączonej trakcji. W tym przypadku auto mocno wgryza się w asfalt, ruszając żwawo do przodu z obu kół, czuć działanie mechanizmu różnicowego o ograniczonym poślizgu (LSD). Na tor polecam wyłączenie systemów i dać się ponieść bardziej przyjemności niż walce o czas. Jedyną rzeczą, jakiej testowany Lexus nie miał to Sportowy dyferencjał TVD (z systemem wektorowania momentu obrotowego)
Silnik jaki daje tą przyjemność z jazdy to przerobiona jednostka z modelu IS F. Zwiększona została moc o 54 KM oraz maksymalne obroty o 500 obr/min do 7300 obr/min. Najważniejsze, za co można pochwalić Lexusa to utrzymanie silnika wolnossącego o słusznej pojemności i nie pójście w silnik o połowę mniejszy, ale z doładowaniem. Wtedy to nie byłoby to.
Dane techniczne:
Rodzaj: benzyna wolnossący
Pojemność: 5,0 l V8
Moc: 477KM@7100 obrotów
Moment: 530NM@4800 obrotów
Prędkość maksymalna: 270 km/h (ograniczona elektronicznie)
0-100 km/h: 4,5 s.
Skrzynia: automat 8 biegowy SPDS
Napęd: RWD
Waga: 1860 kg
Z zewnątrz
Z zewnątrz ciężko pomylić Lexus RC F z jakimkolwiek innym samochodem. Sylwetka jest agresywna, nastawiona na konfrontację, mocno sportowa i naładowana testosteronem niezależnie czy patrzymy na przód, tył czy bok. Z przodu przyciąga wzrok wielka atrapa chłodnicy, choć tak naprawdę lepiej nazywać to paszczą, gdyż aż tak dużej chłodnicy to tam nie ma. Paszcza bardzo dobrze komponuje się ze światłami, zarówno tymi w kształcie znaczka Lexusa oraz potrójnymi w kloszu. Z boku widzimy typową sylwetkę coupe z mocno napompowanymi nadkolami, wylotem powietrz w błotniku i pięknymi felgami, których środek ładnie się chowa. Tył to kolejna porcja wrażeń na czele z czterema końcówkami wydechów ułożonych w bardzo oryginalny sposób, będący wizytówką wszystkich model F Lexusa. Światła ładnie współgrają z przodem (też motyw znaczka Lexusa). Cała sylwetka nafaszerowana jest stylistycznymi zabiegami i śmiało można stwierdzić, że bardzo udała się Lexusowi. Auto wygląda agresywnie i sportowo, czyli tak jak to powinno wyglądać.
Tylna klapa ukrywa spojler, który wysuwa się przy 80 km/h (w trybie ECO przy 130 km/h), oraz chowa, gdy zwolnimy poniżej 40 km/h. Na masce znajduje się pokaźnych rozmiarów wylot ciepłego powietrza a z boku zwracają również uwagę hamulce Brembo, które z przodu (380mm) i tyłu (345mm) są nacinane. Swoją droga działają piekielnie skutecznie i potrafią zatrzymać tego słonia z taką łatwością jakby ważył z tonę mniej. Testowany egzemplarz był w kolorze czarnym, który jest jednym z gorszych wyborów, lepiej iść w kierunku pomarańczowego, czerwonego lub niebieskiego.
Kluczyk do Lexusa powinien być ostry cały najeżony kolcami, jego wygląd powinien przypominać przód samochodu, a każde włożenie go do spodni powinno je niszczyć. Natomiast jest zwykły i nie pasuje do sylwetki, dlatego lepiej go po prostu schować w kieszeni. Rozczarowuje tak jak wnętrze.
Wnętrze
Wnętrze Lexusa jest wielką worem pomysłów i rozwiązań, znajduje się tam wszystko, co można wymyśleć. Mamy w środku 3 rodzaje przeszycia nici (czerwone, czarne, niebieskie), 3 rodzaje materiałów tapicerskich (alkantare, skórę w dwóch kolorach (czarna, czerwona), zamsz), 3 typy guzików (analogowe, cyfrowe, dotykowe), 4 wyglądy guzików (szczotkowane, polerowane, matowe, zwykłe), imitację karbonu, metal, plastik zwykły (miękki i twardy). Niestety stanowczo za dużo tam plastiku, który imituje inne materiały, nawet rączki są plastikowe, a co gorsza to nawet guzik uruchamiania silnika, zrobiony jest z tego materiału. Na środku mamy analogowy zegarek, pod którym są dotykowe „futurystyczne” guziki od temperatury i dziwne „staromodne” guziki od radia, a dalej płytkę dotykową.
Ponieważ mamy tam wszystko, to są i pozytywne elementy takie jak bardzo dobrze wyglądające lusterko wsteczne (naprawdę ładne), które jest jakby „bezbramkowe”. Duże łopatki, które są wykonane z metalu i bardzo miłe w dotyku, ale już kompletnie do nich nie pasuje kierownica, która wygląda jak z przed dekady, bardzo opornie, bez polotu i zadziorności, którą widzimy z zewnątrz. Dobrze się ją trzyma, jest bardzo gruba w dotyku, ale wygląda za łagodnie. Najlepszym elementem wnętrza są fotele, które uszyte są w oryginalny bardzo ciekawy sposób i wyglądem jako jedyna rzecz w środku dorównują sylwetce, do której pasują. Fotele są kubełkowe ze zintegrowanymi zagłówkami, dwoma otworami po bokach i luksusowym zabiegiem w postaci paska skórzanego, za który możemy złapać, aby złożyć fotele. Zresztą siedzi się w nim rewelacyjnie i bardzo dobrze spisują się podczas ostrej jazdy jak i na dłuższych trasach. Jedyną ich wadą jest za wysokie ich umocowanie jak na auto sportowe, w takim samochodzie powinniśmy czuć, ze szuramy tyłkiem po ziemi.
Rozglądając się w środku warto wspomnieć o podsufitce i daszkach przeciwsłonecznych wykonanych z bardzo miłego zamszu. Dla równowagi Lexus wymyślił dziwną imitację wylotu powietrza na całej szerokości deski. Mamy tez dziwną i wielką półkę nieznanego przeznaczenia, służącą raczej do zbierania kurzu. Lexus słynie z wielkich ekranów w środku, i tutaj też jest na taki miejsce, ramka na to jest przygotowana, lecz w niej znajduje się mały ekran (7”) a po dwóch bokach mamy kilkucentymetrowe czarne fragmenty. W Lexusie ekran to powinien mieć tych cali ze 30. Zegary kontynuują tradycję wnętrza i też są trochę pomotane, mamy analogowy mały prędkościomierz (wyskalowany do 340km/h), cyfrowy duży obrotomierz, który zmienia swój wygląd w zależności od wybranego trybu jazdy oraz kwadratowy kolorowy komputer pokładowy (można na nim podglądnąć przeciążenia oraz co ciekawe przełożenia biegów).
Co do audio, to nie ma, o czym pisać, ten samochód brzmi tak pięknie, że radio jest tylko zbędnym balastem. A jakby ktoś się uparł to jest tam system Mark Levinson z 17 głośnikami – ufam, że gra dobrze. Rozczarowała mnie za to nawigacja, która wymaga długiego czasu wpisywania (mimo ciekawej płytki dotykowej, która daje też odczucia dotykowe – czujemy jakby elementy na ekranie) i za każdym razem będąc w Warszawie, muszę wpisywać „Warszawa”, nie ma pamięci oraz historii ostatnich tras (nie mogłem tego znaleźć), więc za każdym razem musimy trasy wpisywać od nowa. Oczywiście Lexus był kompletnie wyposażony, posiadał świetne inteligentne światła, tempomat w stylu Lexusa (typ amerykański), pełne elektryczne fotele i kierownice (fotel i kierownicy przy wsiadaniu i wysiadaniu same się cofały – ułatwiając wejście i wyjście), bezkluczykowy dostęp, grzaną kierownicę, grzane i wentylowane fotele, różne systemy bezpieczeństwa i wiele innych, lecz przyjemność z jazdy jaką może generować Lexus RC F i tak to wszystko przyćmiewa.
Cena modelu podstawowego Lexus RC: 199 400 zł
Cena modelu podstawowego Lexus RC F: 397 900 zł
Cena modelu testowanego Lexus RC F Prestige: 442 400 zł
Lexus RC F to samochód nacechowany emocjami, od którego testosteron aż kipi. Każde podejście do niego to pełen uśmiech na twarzy, każdy wciśnięcie gazu to radość dla zmysłów, a dźwięk silnika można słuchać zamiast opery. Odbiór całościowy samochodu mocno psuje dziwny „misz masz we wnętrzu” oraz jakość, która nie wszędzie jest taka jak powinna. Lecz jeśli ktoś kupił wersję F, nie przypadkowo, ale z wyboru to te wszystkie wady pominie i będzie czerpał tę jedyną niepowtarzalną przyjemność z jazdy, a każda podróż będzie przygodą i celem samym w sobie. Lexus RC F jest mocnym rywalem znakomitej niemieckiej trójki, na pewno tym najbardziej wyróżniającym się zarówno sylwetką jak i silnikiem.
Tekst: Szprot Adam
Zdjęcia: Piotr Szymański, Szprot Adam