Maserati to marka, która, dla wielu osób, jest wyznacznikiem prestiżu. Kojarzona z nietuzinkowym wyglądem, oraz chyba jednym z najpiękniejszych brzmień silnika V8 w Grand Turismo.
Ci, którzy nie znają aut spod znaku trójzębu będą nim zaciekawieni, ci, którzy je znają, wiedzą, że Maserati potrafiło kiedyś zrobić niesamowite auta, o ponadprzeciętnych osiągach. Przykładem tu może być, pierwsze, Quattroporte które w swoich czasach było najszybszym sedanem na świecie, i prekursorem segmentu super sedanów, z których tak mocno słyną dzisiaj niemieccy producenci.
Do tego chociażby zaprojektowane przez Franka Stephensona MC12. Techniczny brat bliźniak Ferrari Enzo, obecnie jest jednym z bardziej unikalnych aut na świecie. Przykładów jeszcze można by wymienić kilka, ale nie jest to tematem tego artykułu. Maserati obecnie jest cieniem swojej dawnej świetności, ale czy niedawno zapowiedziany model superauta ma szansę to odmienić?
To pytanie towarzyszyło mi w drodze do La Squadry, na premierę nowego Maserati MC20.
Jak MC20 prezentuje się na papierze?
Skupmy się najpierw na liczbach, bo to one zazwyczaj są pierwszym tematem dyskusji, przy omawianiu superaut. Znajdziemy tu, zupełnie nowy autorski silnik Nettuno, czyli 3 litrowe V6, z dwiema turbinami, generujące 630 KM i 730 Nm, cała moc przekazywana jest na tylną oś za pośrednictwem 8-biegowej skrzyni DCT. To wszystko umieszczone centralnie, w nadwoziu o masie poniżej 1500 kg, opartym o monocoque z włókna węglowego. Co ciekawe MC20 może pochwalić się wybitnym stosunkiem mocy do masy, wynoszącym 2.33 kg/KM. Takie parametry pozwalają na naprawdę godne osiągi, 0-100 poniżej 2.9 s i 0-200 poniżej 8.8 s, prędkość maksymalna wynosi podobno ponad 325 km/h. Ponadto producent chwali się, że MC20 zostało zaprojektowane przy pomocy „System Virtual Vehicle Dynamics Development”, oraz że aerodynamika auta, była projektowana przez 2000 roboczogodzin, w super zaawansowanym tunelu Dallara. Cokolwiek by to oznaczało, auto podobno ma się wzorowo zachowywać zarówno na drodze, jak i na torze.
Jak MC20 prezentuje się na żywo?
Niestety póki, co nie będzie mi dane sprawdzić jak wyżej wymienione systemy i tunel Dallara wpłynęły na prowadzenie auta. Natomiast mogę już z całą pewnością stwierdzić, że auto robi świetne wrażenie na żywo. Premierowy egzemplarz pokryty był pięknym, białym matowym kolorem „Bianco Audace”. Jest to najdroższy z 7 dostępnych w MC20 kolorów. Auto jest eleganckie, bez zbędnych przetłoczeń, spojlerów i elementów krzyczących „Jestem Superautem!”. Zupełnie jak w innych modelach marki z Modeny, tutaj liczy się płynna linia nadwozia, i elegancja połączona z pewną dozą sportu.
Przedni grill jest bardzo charakterystyczny dla Maserati. Przywodzi na myśl nie tylko legendarne MC12, ale też GrandTurismo. Tył z kolei, jest czymś zupełnie świeżym. Pod „oknem” z plexi, możemy podziwiać silnik jak w innych włoskich superautach. Warto w tym miejscu dodać, że serce MC20 jest zamontowane niezwykle nisko w celu obniżenia środka ciężkości. Dalej z tyłu możemy podziwiać, podwójny wydech umieszczony na środku w zderzaku, potężny dyfuzor na dole, oraz zupełnie nowe tylne światła. Adam twierdził, że już je widział w innym aucie, ja jednak nie mogę sobie ich z niczym skojarzyć.
Dopełnieniem sylwetki były charakterystyczne, zarezerwowane tylko dla tego modelu felgi, skrywające pod sobą ogromne ceramiczne tarcze hamulcowe.
Jak w środku?
Do środka dostajemy się przez, jak przystało na rasowego supercara, podnoszone do góry drzwi. I to jest niesamowity plus. Chylę czoła przed inżynierami z Maserati, ponieważ udało im się wygospodarować naprawdę dużo miejsca. Drzwi w przeciwieństwie do konkurencji, otwierają się niezwykle szeroko, a na dodatek nie uświadczysz tutaj charakterystycznego dla tego segmentu, wysokiego progu, który uniemożliwia wchodzenie i wychodzenie z gracją. Do środka wsiada się w sposób cywilizowany, wygodny, niewymagający od użytkownika codziennego rozciągania się.
W środku trafiłem na czarne wykończenie alcantarą z niebieskimi przeszyciami i wykończeniami. Cała reszta wyposażenia, która nie była pokryta alcantarą, wykonana była z karbonu. Kierownica, pomimo że dość duża, jak na superauto, przypominająca tą z Alfy Romeo, nie przeszkadza w niczym, co więcej wydaje się być idealnie dopasowana do auta. Za nią, na kolumnie kierownicy, umieszczone zostały ogromne karbonowe, łopatki do zmiany biegów. Tunel środkowy wykonany został w całość z włókna węglowego, a na środku konsoli znajduje się ekran, który służy do obsługi auta.
Środek jest niezwykle minimalistyczny, odrobinę surowy przez szerokie zastosowanie włókna, ale też, podobnie jak sylwetka auta, sprawia bardzo eleganckie wrażenie. Osobiście bardzo mi się podoba, uważam, że design wnętrza jest idealnie wyważony, pomiędzy sportowym duchem, a luksusem, z jakim kojarzone jest Maserati. Niemniej podejrzewam, że część osób będzie na to narzekać.
Superauto inne niż wszystkie?
Myślę, że wnętrze nie będzie jedynym źródłem narzekania malkontentów, lub internetowych znawców. MC20 to trochę inne superauto niż konkurencja. Nie jest tak krzykliwe jak jak Huracan czy 488. Nie ma tutaj V8 jak w Mclarenie i nie jest „tanim Huracanem” jak Audi R8.
MC20 moim zdaniem ma swojego specyficznego klienta, który zakocha się w nim od pierwszego wejrzenia i oleje wszystko inne. To klient, który ceni sobie niewymuszoną elegancję, jaką daje Maserati, a przy okazji łączy ją z najnowocześniejszymi technologiami. To klient, dla którego McLaren jest zbyt techniczne a Lambo zbyt rzuca się w oczy. To klient, który szuka bardzo uniwersalnego drugiego auta w garażu, bo takie właśnie zdaje się być MC20. Złotym środkiem pomiędzy autem GT, supercarem oraz sportową zabawką na niedzielne przejażdżki.
DANE TECHNICZNE:
- Pojemność: 3.0l V6 Twin Turbo
- Moc: 630 KM
- Moment: 730 Nm
- Prędkość maksymalna: >325 km/h
- 0-100 km/h: <2.9s
- 0-200 km/h: <8.8s
- Skrzynia: dwusprzęgłowy automat 8 biegów
- Napęd: RWD
- Waga: <1500 kg
Wcale nie tak drogo jak mogłoby się wydawać
W 2021 roku powstanie w sumie 400 sztuk MC20, z czego podobno dwie już są zamówione w Polsce.
Cenowo rozstrzał jest dość spory. Od 1.000.000 złotych do 1.700.000 złotych. Skąd taka rozbieżność? MC20 można zamówić w ramach programu Fuoriserie, który daje możliwości stworzenia bardo odważnych konfiguracji. Planowana jest również wersja w pełni elektryczna, ale o niej nie wiadomo na razie nic więcej, niż tyle, że będzie.
Nie ma, co jednak narzekać, milion złotych za auto o takich osiągach i wyglądzie nie jest wygórowaną ceną, tym bardziej, że konkurencja jednak jest sporo droższa.
Podsumowanie
Osobiście mega mocno kibicuje MC20. Mam jakiś nieuzasadniony, nieracjonalny sentyment do Maserati, który wynika chyba z mojej miłości do Granturismo i do Quattroporte V generacji (tak, to to ze światłami od Nubiry). Nowe auto z Modeny to nie tylko szansa dla Maserati na rozwój, ale też powrót marki z trójzębem do korzeni, czyli do motor sportu.
Liczę, że znajdzie swoich nabywców, i mam nadzieje, że niebawem sam będę mógł postawić go we własnym garażu.
Autor: Jan Kulczyński
Zdjęcia: Adam Szprot