Ten dzień rozpoczął się podróżą, ponieważ miejsce i samochód, jaki na nas czekał, znajdowało się w Katowicach. Wycieczka bynajmniej nie była nudna… Do celu wybraliśmy się Lexusem GS F. Na miejsce trafić było szalenie łatwo. Salon mieści się przy ul. Bocheńskiego 109. Przegapić Trójząb, czy jak Włosi mawiają – Trident na niebieskim tle, jeden z bardziej charakterystycznych logo w samochodowym świecie, było niemożliwym.
Salon, choć do wielkich nie należy, wita klienta przeszkloną elewacją i stylowo urządzonym wnętrzem. Nie architekturę jednak chcę podziwiać. Wszystko, co ważne stało w środku: Quattroporte – piękne, czarne, a tuż obok stały dwa Ghibli, z silnikiem benzynowym V6 i silnikiem diesla, również V6. W narożniku pomieszczenia zaparkowany było Levante – czarny z czerwoną skórą wewnątrz. Za to na parkingu, przed budynkiem czekało lśniące, białe Levante, z równie czerwonym środkiem – obiekt naszego wyczekiwanego testu.
Na wstępie zaznaczę, że nie jesteśmy fanami aut z segmentu SUV. W redakcji nie testujemy samochodów tego segmentu, jednak przeważyła tu dużo większa miłość do niszowej, jednak w Polsce marki. Z dystansem, ale i z ciekawością stanęliśmy całą redakcją przed sprawdzeniem „szkiełkiem i okiem” czym jest Maserati Levante.
Z zewnątrz… Jak w owczej skórze
Samochód z zewnątrz zdaje się być numer mniejszy niż w rzeczywistości jest. Uczucie jest na tyle przekonujące, że dopiero kontrola wymiarów z katalogu wskazuje mylne pierwsze wrażenie. Levante to naprawdę duży SUV, o rozstawie osi, długości całkowitej oraz szerokości przewyższającej swoich bardziej rozpoznawalnych rywali w segmencie: Porsche Cayenne i BMW X5. Jedynie wysokość jest mniejsza: o 26 mm od pierwszego i 83 mm od drugiego. Proporcje profilu karoserii również mocno odbiegają od konstrukcji z Niemiec. Inżynierowie Maserati odeszli od pudełkowatej karoserii, jakich wiele w tym segmencie, na rzecz mocno opływowej koncepcji. Podobny zabieg kilka lat temu zastosowało Infiniti w modelu QX70.
Patrząc na Levante z boku, ujrzymy stosunkowo długą maskę, przednią szybę pochyloną pod ostrym kontem, uwydatnione tylne nadkola i kabinę wyraźnie przesuniętą w tył. Takie proporcje sugerują te, które spotykamy w klasie kompakt… Tak, projektanci i styliści pozwolili sobie na interesujący zabieg, przenieśli proporcje z mniejszych i lżejszych konstrukcji i umieścili je w klasie dużo większej. Całości odbioru dopełniają duże obręcze, bo 21 calowe w komplecie z oponami o niskim profilu 35. Efekt jest taki, że stojąc kilka metrów od auta, nawet nie przyjdzie patrzącemu do głowy, że oto stoi przed samochodem przekraczającym 5 metrów długości.
Przód wygląda groźnie – niby trywialne stwierdzenie. Jednak widząc Levante we wstecznym lusterku, wiadomo, że żartów nie będzie. Głównym winowajcą jest szeroki i wysoki grill, z dużym Tridentem nań. Wysoko zainstalowane wąskie reflektory, niczym przymrużone oczy drapieżnika, budzą pewność, że lepiej zostawić lewy pas wolny dla Włocha.
Tył to przede wszystkim widok czterech końcówek układu wydechowego i znowu gra proporcji, gdzie między wysoko poprowadzoną linią wyznaczoną przez reflektory a krawędź lotki dachowej, wciśnięto niewielką szybę na pokrywie bagażnika. Muskulaturę nadkoli również z tej perspektywy widać bardzo wyraźnie.
Wnętrze. Prawdziwa włoska robota
W środku, nie może być inaczej, króluje skóra. I to taka z najwyższej półki. Nasz testowy egzemplarz, wykonany w standardzie GrandSport, wykończono czerwoną skórą, przeszytą czarną nicią i ozdobiony na zagłówkach czarnych haftem – jedna z płatnych opcji. W standardzie, zamiast haftu, pojawi się wytłoczone logo Maserati.
GrandSport wewnątrz to odrobina sportowego szaleństwa w high luksusowym świecie Maserati. To przede wszystkim sportowe fotele i perforowana skóra na obręczy wolantu. Detale zdobione karbonem z czerwienią tapicerki łączą się idealnie. Wartym uwagi jest fakt, że tylna kanapa nie jest miejscem za karę. Pasażerowie drugiego rzędu dysponują równie wygodnymi siedziskami, dostatecznie długimi, jednocześnie zachowując bardziej jak wystarczającą ilość miejsca na kolana i stopy.
Za kierownicą znalazły się klasyczne zegary, zerkające na kierowcę. Między nimi jest kolorowy wyświetlacz, informujący najważniejszymi parametrami. Wszystko skrojone jest jak ulał. Nic za dużo, ani joty za mało. Otoczenie pracy kierowcy jest bardzo gustowne i niewylewne w swoim przepychu. Prawda, trudno jest oderwać wzrok od detali deski, choćby analogowego zegarka, czy szwów na daszku zegarów. Stylistom udało się skroić wnętrze, które nie atakuje kierowcy kosmiczną technologią, a raczej delikatnie pieści elegancją, mimo sportowego sznytu.
W centralnej części konsoli środkowej znalazł swoje miejsce duży wielofunkcyjny, sterowany dotykowo, kolorowy wyświetlacz. Z jego poziomu sterować można wszystkimi multimediami, w tym co oczywiste i nawigacją. Co nieoczywiste, za pośrednictwem jego sterujemy również układem wentylacji i klimatyzacji w samochodzie. Kolorystyka głównego menu jest utrzymana w przyjemnych dla oka niebieskich barwach, ale co ważniejsze, jest intuicyjna.
Ergonomia jest na najwyższym poziomie. Potwierdzeniem tego faktu jest możliwość elektrycznej regulacji położenia pedałów. Wyśmienite rozwiązanie! Zwłaszcza dla kierowców, którzy mają nieproporcjonalnie długie nogi, w stosunku do długości rąk. Zaryzykuję również stwierdzenie, że z tego rozwiązania zadowolone będą panie, okazjonalnie prowadzące auto w butach na szpilkach.
Jest też radio. Przyznam się teraz szczerze, radia nawet nie uruchomiłem… Nie było sensu. Najlepsza muzyka wydobywała się spod maski i okolic tłumików.
Pieszczący zmysły
Trudno jest pisać tekst o aucie, który wywarł na mnie tak głębokie wrażenie. Z jazdy testowych pamiętam niebywałą lekkość, z jaką auto nabierało obrotów silnika i prędkości. Nie zauważyłem by w jakiejkolwiek chwili Levante zabrakło mocy. Na każdym biegu i przy każdych obrotach, rezerwa mocy była aż nadto wystarczająca. Każdorazowe muśnięcie pedału przyspieszenia działało jednocześnie na kilka zmysłów na raz. I zwyczajnie trudno jest skupić się tylko na jednym.
Dane techniczne
- Rodzaj: benzynowy, V6 Turbo
- Pojemność: 2979 cm3
- Moc: 430KM@5750 obr./min.
- Moment: 580Nm@4500 obr./min.
- Prędkość maksymalna: 264 km/h
- 0-100 km/h: 5,2 s.
- Skrzynia: automatyczna, 8-biegowa, hydrokinetyczna
- Napęd: 4×4
- Waga: 2109 kg
Niezaprzeczalnym atutem Maserati Levante S V6 Turbo jest muzyka silnika i wydechu. Słowo muzyka nie jest przesadą. Miałem wrażenie, że na dźwięk panujący w aucie miało wpływ kilka czynników jednocześnie. Jeden z nich to oczywiście głębokość wciśnięcia pedału przyśpieszenia, choć i przy powolnym nabieraniu prędkości doznania były znakomite. Ważne również było to, w którą stronę strzałka obrotomierza się poruszała. Dostępna była pełna paleta dźwięków, od stonowanych chrapliwych niskich tonów, przez ekscytujący środek skali, kończąc na wrzaskach i ryku, jaki można sobie zafundować przy całkowitym otwarciu przepustnicy. Istna orkiestra wrażeń. Wszystko za sprawą aktywnego wydechu, który ma aż trzy programy ustawienia: pierwszy – cichaczem do domu wieczorową porą, drugi – zaznaczając swoją obecność w tłumie oraz trzeci – ryk szaleństwa.
Nadmienić również należy, że Levante jest wyposażone w pneumatyczne zawieszenie z technologią Skyhook, którego dostawcą jest Sachs. Standardowo wyposażone jest w sześć programów definiujących wysokość zawieszenia: dwa terenowe, trzy asfaltowe, w tym program Normal oraz tzw. Easy Entry, ułatwiający załadunek samochodu i komfortowe wsiadanie. Każdy z programów definiuje zarówno wysokość nad poziom pokonywanej drogi, ale również charakterystykę pracy samego zawieszenia. Levante to również mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu, tu zwany LSD, zainstalowany na tylnej osi.
Trudno ocenić jak Maserati zachowuje się na luźnych nawierzchniach. My testowaliśmy je na asfalcie i tam zawieszenie zapewniało pełną i pewną kontrolę w każdej chwili. Układ kierowniczy jest bardzo precyzyjny. Auto było niemal przyklejone do nawierzchni. Trudno było nawet zarejestrować przechyły boczne, często spotykane w SUV-ach. Mówiąc krótko – Levante prowadzi się świetnie, jak wysportowana i gibka dama.
Wyjątkowa kombinacja silnika, napędu i zawieszenia Maserati to niewątpliwe dzieło inżynierów. Górnolotnie to zabrzmi, proszę wybaczyć, ale to auto chce nawiązać kontakt z kierowcą. Ono stworzone jest dla kierowców lubiących prowadzić. Nie znajdziemy tu zaawansowanych „wspomagaczy” lub systemów wyręczających kierowcę. Jeśli ktoś potrzebuję asystenta parkowania, mam dla niego złą wiadomość – takiego systemu nie ma nawet za dopłatą. Auto jest do kierowania, a te ma dawać przede wszystkim radość. I to właśnie pokazuje, jaka idea stała przy projektowaniu Levante, idea, która jest spójna dla wszystkich Maserati.
Zadziwiające jak szybko kierowca zapomina, że prowadzi SUV-a. To nie tylko kwestia zawieszenia. Już pozycja za kierownicą jest jak w aucie sportowym, prawie wyprostowane kolana z siedziskiem tuż nad podłogą, daleka od tych spotykanych u konkurentów. Fenomenalnie wyciszona kabina odcina kierowcę i pasażerów od zgiełku dnia zewnętrznego, zapewnia tym samym koncert sześciu cylindrów i rewelacyjnego aktywnego wydechu.
Konfiguracja…
Nie łatwe zadanie czeka przed przyszłym właścicielem Levante. Personifikacja auta w Maserati pisana jest przez wielkie „P”. Wejście w ten świat, to konieczność zmierzenia się z 13 kolorami lakieru nadwozia. Wnętrze wiąże się z dobraniem i skomponowaniem aż pięciu zmiennych: wybór spośród 6 wzorów detali ozdobnych – drewnianych lub karbonowych, pięć wzorów tapicerki skórzanej, oddzielnie kierownica i daszki nad deską rozdzielczą. Podsufitka i kolor dywaników, to już drobiazg. Do tego jeszcze wzór felg i kolor zacisków tuż za wcześniej wybranym. Na koniec jeszcze trochę opcji technicznych, choć tych już jest mniej… Pracy z tym mnóstwo i niejeden mężczyzna się przerazi, ale pocieszające jest to, że w salonie są wzorniki. Proszę wierzyć, to wielka pomoc.
Podsumowanie
Cena modelu podstawowego Levante Diesel (275 KM, V6, 3,0l., turbo diesel): 88 050 € *
Cena modelu podstawowego Levante (350 KM, V6, 3,0l., turbo): 93 986 € *
Cena modelu podstawowego Levante S (430 KM, V6, 3,0l., bi-turbo): 110 145 € *
Cena modelu testowanego Levante S (430 KM, V6, 3,0 l, bi-turbo): 141 460 € **
* – zgodnie z cennikiem MY18,
** – zgodnie z cennikiem MY17.
Z przyjemnością testowałem Maserati Levante. Styl i szyk jaki panuje wewnątrz to kwintesencja włoskiego wzornictwa. Każda, nawet najbardziej nudna podróż nagle może zmienić się w niebywałą przygodę za sprawą silnika i zawieszenia. Levante do tanich nie należy, bo koszt naszego testowanego egzemplarza wyniosła 141 460€. To oferta kierowana do majętnych kierowców, nie mniej takich, którzy poszukują samochodu, który można poczuć. Levante nie wyręczy nikogo, każe się prowadzić. Ale za to daje w zamian czystą radość i powrót do korzeni automobilizmu.
Czy Levante przekonał mnie do SUV-ów? Nie, ponieważ nie jest to typowy SUV. Maserati Levante przekonało mnie do siebie. Jednak pewności nie mam czy serce nie zabiłoby mi mocnej przy aucie z Tridentem na atrapie, z takim samym silnikiem, ale o środku ciężkości umieszczonego niżej nad asfaltem.
Test opisał i przeprowadził: Bartłomiej Matysiak
Zdjęcia: Piotr Szymański, Adam Szprot, Bartłomiej Matysiak
Cały test był możliwy dzięki Maserati Pietrzak. http://maseratipietrzak.pl/
Zapraszamy do dyskusji na Turbo Rebels, lub do pozostawiania komentarza na dole