Największa w Polsce wystawa certyfikowanych samochodów używanych Porsche – to wydarzyło się 1 kwietnia w Porsche Centrum Warszawa. Chcieliśmy sprawdzić, czy faktycznie jest największa.
Salonu na Połczyńskiej nie sposób przegapić. Łopoczące flagi były widoczne już z daleka, a na parkingu przed salonem aż gęsto od Porsche, w różnych wariantach modelowych. W pierwszym rzędzie Cayenne i Macany – SUV-y zdecydowanie tu rządziły. Trudno jednoznacznie powiedzieć, który najmocniej przyciągał oko, mocarne GTS-y czy wersje TURBO S. Wszak wersje bez literek i przydomków to auta, które podobnie działają na wyobraźnię. W głębi parkingu, niejako na deser, zaparkowano 911-stki – z dachem i bez, Panamery i Boxtera w wersji cabrio. Te wszystkie auta jednak były samochodami współczesnymi. Zachęcony tytułem wystawy, szukałem tych starszych. Salon zaprosił do środka…
Tuż za drzwiami witał szary Cayman GT4. Na chwilę zapomniałem o leciwych Porsche… To co rzuca się w oczy, to wyjątkowe 20” felgi z żółtymi zaciskami, które wraz z tarczami szczelnie wypełniały wspomnianą felgę. Do środka zapraszały sportowe kułby i wyraźnie odcinające się na skórzanej tapicerce żółte pasy bezpieczeństwa. Stojak przy prawym przednim kole twierdził, że „szare cudo” posiada przebieg symboliczny, rok produkcji – kto by na to zwrócił uwagę. Ważne, że legitymuje się mocą 385 KM, co obiecuje wrażenia na najwyższym poziomie. Miałem wrażenie, że inne dane są całkowicie pomijalne, zwyczajnie nie miały znaczenia.
Po sąsiedzku zaparkowano oszałamiająco pomarańczowe GT3RS. I nagle szare GT4 stało się zwyczajnym, codziennym „wozidłem”. Znów oko złapało detal felgi. Przez chwilę zastanawiałem się, jak to możliwe, że sportowe auto jest w stanie opierać się grawitacji na tak minimalistycznych obręczach i przenieść moc silnika na asfalt. Lekkość projektu nie pozwalał dawać wiary, że to potrafi działać. Wyraźnie wycięta wentylacja układu hamulcowego tuż nad przednim kołem, potężne wloty powietrza na tylnym nadkolu tylko potwierdzały, że projekt nie jest przypadkowy, że w tym szaleństwie jest metoda. Klatka bezpieczeństwa polakierowana w kolorze nadwozia, kazała myśleć, że nie jest to zwyczajne Porsche, jakich tam było kilka. A wewnątrz zwyczajne, cywilne pasy bezpieczeństwa, zegary, dywaniki i klimatyzacja, ale również sportowe kubły i paski zamiast klamek. Zajęcie miejsca w środku, wcale nie było taką oczywistą sprawą. Nawet mi, facetowi gibkiemu i uprawiającemu sport nie tylko w niedzielę, sprawiło to pewną trudność. Stosunkowo wysoko umieszczony próg, głęboko wyprofilowany „kubeł”, ale kiedy już się tam wsunąłem, wysiąść wcale nie miałem ochoty. Zapach tapicerki zapewne był tylko preludium tego, co czekało na użytkownika na torze wyścigowym. To z pewnością naturalne środowisko dla tego auta, choć posiadało homologację drogową.
Po tej dawce emocji, już wiedziałem, że niewiele mnie zadziwi. Z czystej ciekawości podszedłem do białej 911 w wersji carbio. Tak, kabriolet w wykonaniu Porsche to wyjątkowe auto, nawet jeśli jest to tylko „zwykła” 911. Tuż obok zaparkowana była 911 w wersji 50th Anniversary. To, co zwróciło moją uwagę to lakier w kolorze jasnej kości słoniowej i tapicerka w szaro-czarną pepitkę. Ilość chromu również chciała nawiązać do pierwszych Porsche, tych z lat 60 poprzedniego wieku. Całość wyglądała ciekawie, choć zupełnie inaczej niż mocarze, którzy zaparkowani byli tuż za progiem. I o ile te pierwsze przenosiły oglądającego daleko w przyszłość, o tyle ten zapraszał oglądającego w przeszłość.
Marka Porsche nie potrzebuje reklamy, eventów. Fani motoryzacji doskonale wiedzą, na co stać te auta. Zamysłem organizatora było pokazanie, że marka otwiera się do klienta szeroko i chce zaznaczyć swoją obecność również na rynku wtórnym. Mylnie odniosłem wrażenie, że będzie to wystawa historycznych modeli, tych, z których plakaty wisiały w niejednym pokoju. Sądziłem tu spotkać leciwe 930 lub 964. Trzeba jednak wiedzieć, że Porsche Approved to przede wszystkim auta demonstracyjne, kilkuletnie, pochodzące z krajowej sieci dilerskiej. Częstokroć z minimalnymi przebiegami, za to sprawdzone przez techniczny personel Porsche, zgodnie z długa na 111 pozycji listą kontrolną.
O cenach nie będzie ani słowa. Wszak dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają.