Możliwość zmierzenia się z legendą nie zdarza się co dzień. Możliwość wkroczenia w świat AMG zdarza się podobnie często. Dlatego też cała nasza redakcja była w euforii, kiedy otrzymaliśmy potwierdzenie, że i nam będzie dane wsiąść do samochodu z Gwiazdą i trzema magicznymi literami na kufrze.
Tydzień wcześniej wiedziałem już, że otrzymam do testu Mercedesa-AMG SL 63, następcę tych wszystkich legendarnych SL-i – R107 i R129, do których wzdychałem, jako młodzian. Z wytęsknieniem czekałem na ten dzień, podobnie jak czeka się na upragniony urlop. Wiedziałem, że nie będzie to zwykła przejażdżka szybkim autem. Oczekiwałem, że będzie to trochę jak możliwość dotknięcia eksponatu, który zwykle stoi w gablocie ze szkła, lub też wisi nad łóżkiem w formie plakatu.
Krótka historia AMG
AMG to nadworny tuner Mercedesa i historia, która powstaje od 1965. Początki organizacji były zaskakujące, ponieważ u jej zarania leżało wycofanie się Mercedesa z motor sportu i rozwiązania działu sportowego. Dwóch panów: Hans Werner Aufrecht i Erhardt Mechler oraz z początku Manfred Shieckie, mieli wizję i potrzebę zbudowania szybkich aut, z Gwiazdą na masce. Odeszli więc z Mercedesa, by z początku w dwóch garażach w Burgstall, niedaleko Stuttgartu, a od 1978 roku w Affalterbach, przebudowywać silniki i montować je w karoseriach luksusowych Mercedesów. Pierwsze sukcesy przyszły bardzo szybko, bo już 1971 roku, w 24 godzinnym wyścigu w Spa, Mercedesem 300 SEL 6.8 AMG wygrywają swoją kategorię i zajmują drugie miejsce w generalnej klasyfikacji.
Całe szczęście, że nikt później Panów już nie zatrzymywał i że znaleźli w sobie tyle zacięcia, by swoje dzieło kontynuować. Nawet teraz, kiedy AMG oficjalnie należy do Mercedesa, protoplaści choć na emeryturze, wciąż współpracują z marką, jaką powołali do życia.
Dzień z Mercedesem-AMG SL 63
To właśnie ta legenda przywiodła mnie pod salon Auto Idea Mercedes w Łomiankach. Modele tu dostępne pięknie prezentowały się przed siedzibą dealera. Każdy z osobna był autem wartym największej uwagi. Ja jednak w tym tłumie szukałem tego, dla którego tu się znalazłem. SL od zawsze w palecie Mercedesa błyszczał najjaśniej. Obecny przedstawiciel klasy, o oznaczeniu fabrycznym R231, wprowadzony został na rynek w 2012 roku. Pomimo liftingu, nie da się ukryć, że blask gwiazdy ciut przyblakł. Nie mniej, to właśnie ten model, na równi z klasą S, gdy się pojawia wprowadza nowości techniczne inżynierów ze Stuttgartu. Wszak w masowej produkcji, znaczek AMG na klapie kufra zadebiutował w modelu SL 500, o oznaczeniu fabrycznym R129 – obecnie będącym już autem kultowym.
Z zewnątrz jak „czarna owca”
Pojazd, którym miałem jeździć prezentował się wyjątkowo okazale. Czarny lakier i kontrastująca niemal biała tapicerka wewnątrz, w słońcu wyglądała wyśmienicie. Zwracały uwagę detale, które w innych SL-ach nie występują: lotka na kufrze, czerwone zaciski hamulców „łypiące” zza opcjonalnych 19 calowych felg z przodu i 20 calowych z tyłu oraz logo V8 Biturbo, mówiące więcej niż gustowne AMG SL63 na kufrze.
Z zewnątrz i z bliska Mercedes zachwyca, po pierwsze proporcjami, po drugie dopracowaniem detali. Patrząc na kabriolet z boku zwraca uwagę długa maska i punkt ciężkości, wyraźnie przeniesiony bliżej tylnej osi. Rzut oka z tyłu lub z przodu dopiero uzmysławia, że SL63 to kawał samochodu. Szerokość zewnętrzna Mercedesa wynosi 1 877 mm.
Ciasne, przyciężkie dla oka wnętrze
Wewnątrz projektanci przygotowali wymuskane dwa miejsca. Nie można powiedzieć, że czuć tutaj szerokość samochodu. W środku to 1 472 mm i nie jest to największa wartość w klasie dużych cabrio. Więcej, czułem się przytłoczony tym co mnie otaczało. Nie wiem czy było to efektem głęboko schowanego fotela między szeroki i wysoki tunel środkowy oraz drzwi czy może fakt, że był on zainstalowany tuż nad podłogą. Krótko rzecz ujmując, wnętrze SL-a jest jak ciasno dopasowane skórzane spodnie.
Swoje dokłada mnogość „błyskotek” na samej desce rozdzielczej, wolancie oraz tunelu środkowym. Wszędzie dookoła skóra przeplata się z powierzchniami wykonanymi z aluminium i włókna węglowego. Z pewnością, kokpit SL63 nie grzeszy prostotą. Można odnieść wrażenie, że jest on przeładowany przyciskami, pokrętłami i diodkami. Większości użytkownikom zapewne nie będzie to przeszkadzać, jednak moją uwagę przykuło, czego się nie spodziewałem. Bezdyskusyjne natomiast jest, że każdy milimetr kwadratowy wykonany jest z najlepszych dostępnych materiałów i że można czerpać niezaprzeczalną przyjemność z dotykania tych wszystkich detali.
Z mojej perspektywy, jednodniowego użytkownika, muszę się przyznać, że nie ogarnąłem wnętrza i kokpitu. Nie jest ono intuicyjne i ilekroć chciałem zmienić cokolwiek, zawsze szukałem właściwego przełącznika.
Kilka twarzy AMG
Wszystkie te rozterki znikają, kiedy uruchomiony zostaje silnik. Nagle okazuje się, że sedno leży tuż przed przednią szybą i gdzieś za plecami. Zaskakujące, że dopiero teraz zauważyłem cztery przetłoczenia na masce. Okazuje się, że jej długość nie jest problemem a widoczność jest doskonała, mimo niskiej pozycji fotela. Dach oczywiście został złożony… Żal mi było trwonić czas jazdą takim samochodem z dachem nad głową.
Pokrętło AMG Dynamic Select ustawiłem na początek w pozycji Comfort. Taka nastawa zmienia charakterystykę silnika, zawieszenia i układu kierowniczego, tak by kierowca czuł błogość w czasie jazdy. Moc, choć ogromna, nie zniewala i nie przytłacza. Mercedes przyspiesza zdecydowanie, lecz aksamitnie. Samochód, który bez wysiłku pokonałby ze startu zatrzymanego prawie wszystko co spotkamy na drodze, robi to w sposób niezauważony. Silnik i układ wydechowy ledwie mruczy, nie mącąc spokoju podróżujących.
Zmiana pozycji pokrętła na tryb Sport zmienia charakter auta diametralnie. Auto staje się bardziej narowiste, wydech wyraźnie zaznacza swoją obecność, dźwięk za plecami staje się bardziej metaliczny i ostrzejszy. Układ kierowniczy się usztywnia, opór obracania wolantem jest zauważalnie większy. Reakcja na dodanie gazu jest dużo szybsza. Nagle z komfortowego GrandTurismo, Mercedes przeistacza się w auto sportowe.
Prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero po zmianie AMG Dynamic Select w pozycję Sport+. Sportowy charakter sprzed chwili zostaje ostrzej przyprawiony. Kickdown to już nie pojedyncza redukcja, teraz komputer może w jednej chwili zrzucić nawet kilka przełożeń. Między zmienianymi biegami wydech „strzela” jak ze strzelby. Każde mocniejsze dodanie gazu to redukcja, strzał i odczuwalne przeciążenie na kręgosłupie. Układ kierowniczy zdaje się nie mieć wspomagania. Opór jest przyjemnie wyczuwalny a kontrę kierownicą można wykonać z chirurgiczną precyzją. Najbardziej zaskakujący jest fakt, że zupełnie znika ociężałość, będąca raczej statecznością, którą można wyczuć w trybie Comfort. W trybie Sport+ miałem wrażenie prowadzenia lekkiego roadstera a nie samochodu, który gotowy do jazdy waży 1845 kg.
Dane techniczne
- Rodzaj: benzynowy, V8 Bi-Turbo
- Pojemność: 5461 cm3
- Moc: 585KM @ 5500 obr./min.
- Moment: 900Nm @ 2250-3750 obr./min.
- Prędkość maksymalna: 250 km/h, ograniczona elektronicznie
- 0-100 km/h: 4,1 s.
- Skrzynia: 7-stopniowa sportowa skrzynia biegów MCT SPEEDSHIFT AMG
- Napęd: RWD
- Waga: 1845 kg
Ceny i możliwości wyboru
Posiadanie SL w garażu nie jest tanią sprawą. Ceny zaczynają się od 498 500 zł brutto. Otrzymujemy w zamian Mercedesa SL 400, wyposażonego w silnik V6, połączonego ze skrzynią o dziewięciu przełożeniach 9G-TRONIC i dysponującego mocą 367 KM i momentem obrotowym wynoszącym 500 Nm. Trzeba jednak mieć świadomość, że tę cenę bardzo łatwo jest podnieść, fundując sobie kilka pozycji z cennika. Posiadanie pod maską silnika V8 to już konieczność zainwestowania w SL 500 i wydania 615 000 złotych. Kultowe SL 500 to 455 KM i 700 Nm momentu obrotowego pod maską. Dalej w drabince SL-i znajdują się wersje AMG. Ta słabsza to SL 63, którą mieliśmy okazję sprawdzić.
Nasz testowy egzemplarz był doposażony w kilka pozycji z cennika, między innymi opcjonalne felgi 19/20”, malowane na czerwono zaciski hamulców, elektrycznie składany windszot czy AIRSCARF – system ogrzewania karku. Z redaktorską rzetelnością donoszę, że SL 65, czyli najmocniejsza wersja SL w cenniku Mercedesa, to wydatek 1 209 000 zł, ale w zamian właściciel otrzymuje silnik V12, 630 KM i niebagatelne 1000 Nm momentu obrotowego.
Cena modelu podstawowego Mercedes SL 400: 498 500 zł,
Cena modelu podstawowego Mercedes-AMG SL 63: 810 500 zł,
Cena modelu testowanego Mercedes-AMG SL 63: 857 327 zł
Na finał
Dzień z samochodem owianym legendą to zdecydowanie za krótko. To co byłem w stanie zrobić, to jedynie dobry wstęp do przygody o nazwie SL 63 AMG. Takie doświadczenie jednak wystarcza, żeby każdemu polecić przejażdżkę tym samochodem, jeśli tylko nadarzy się okazja. Jest jak oderwanie się od ziemi do lotu, jak posmakowanie egzotycznej potrawy, ze względu na cenę – nieosiągalne. To zadziwiające jak wiele doznań może dostarczyć jazda SL 63 AMG. Wybaczam mu to, że nie wywołał we mnie natychmiastowego efektu „WOW”, jakiego się spodziewałem. Wybaczam również gorzką świadomość nieosiągalności tego auta dla mnie i zapewne większości śmiertelników. Niezaprzeczalne jednak jest to, że legenda nie może być osiągalna dla wszystkich, że powstała w umysłach geniuszy i wizjonerów, którym należy się hołd i pokłony, że SL 63 AMG, jak dumna dama, dopuszcza jedynie tęskne spojrzenia.
Test opisał i przeprowadził: Bartłomiej Matysiak
Zdjęcia: Adam Szprot, Piotr Szymański
Cały test był możliwy dzięki firmie Auto Idea Sp. z o.o. http://www.autoidea.mercedes-benz.pl
Zapraszamy do dyskusji na Turbo Rebels, lub do pozostawiania komentarza na dole